Wout van Aert (Jumbo-Visma) po efektownym ataku wygrał czwarty etap Tour de France.
Zawodnicy po dniu przerwy i transferze z Danii do Francji rywalizowali na liczącym 171 kilometrów etapie z Dunkierki do Calais. Teren nie był przesadnie wymagający, choć sporo było krótkich, mogących “odsiać” sprinterów, niekategoryzowanych podjazdów. Ekipa Trek-Segafredo zapowiadała, że zrobi, co może by nie dopuścić do finiszu całej grupy.

Nim jednak oglądaliśmy kluczowe dla losów odcinka wydarzenia, przyszło nam “ekscytować” się akcją ucieczki. Ujęte jest to w cudzysłów, bowiem… poza Magnusem Cortem (EF Education-EasyPost) nikt przesadnie nie kwapił się do akcji. Duńczyk pojechał ostatecznie z Anthonym Perezem (Cofidis) i dołożył kolejne punkty do klasyfikacji górskiej, której jest liderem. Gdy minął przedostatnią z premii… wrócił do peletonu, a na czele sam został Francuz.
Na ostatnim kategoryzowanym podjeździe prawdziwą “rzeź” urządzili kolarze Jumbo-Visma i Ineos Grenadiers. Piekielnie mocne tempo, jakie podyktowali sprawiło, że na czele zostało raptem paru zawodników – w komplecie z obu ekip. Różnice nie były jednak duże. Zaatakował Wout van Aert, zyskując sporą przewagę. Współpraca za jego plecami się nie układała.
Results powered by FirstCycling.com
