Jan Hirt (Intermarche-Wanty) wygrał 16. etap Giro d’Italia.
Wtorkowy, morderczy etap z Salo do Aprica liczył 202 kilometry. Łączna suma przewyższeń przekraczała 5000 metrów. Wydawało się, że po dniu przerwy faworyci klasyfikacji generalnej nie będą zamierzali odpuszczać i wykorzystają stromizny do tego, by stoczyć kolejny pojedynek. Z pozycji lidera miał do niego przystąpić Richard Carapaz (Ineos Grenadiers), mocno naciskany jednak przez Jai’a Hindley’a i całą jego ekipę BORA-hansgrohe.

Po starcie, gdy teren zaczął stawać się naprawdę wymagający, zawiązała się mocna ucieczka, w której znaleźli się między innymi Lennard Kamna (BORA-hansgrohe), Wout Poels (Bahrain-Victorious), Alejandro Valverde (Movistar) czy Koen Bouwman (Jumbo-Visma). Grupa szybko zaczęła się dzielić, a 80 kilometrów od mety jej przewaga nad peletonem wynosiła pięć minut.
Na podobnym poziomie utrzymywała się długo, ale gwałtownie zaczęła topnieć, gdy do pracy w grupie faworytów “generalki” zabrała się ekipa Bahrain-Victoriuos. Przed ostatnim z podjazdów na czele jechał Kamna, mając już ledwie trzy minuty zapasu. Przed szczytem finałowej wspinaczki dogonił go i zostawił w tyle Hirt, który walczył o triumf etapowy.
W grupie lidera utrzymać zdołali się tylko Carapaz, Hindley i Landa, którzy walczyli o to, by jak najmocniej odjechać Almeidzie, tracącemu powoli, w swoim stylu dystans.
