Tim Merlier (Alpecin-Fenix) tuż po finiszu Scheldeprijs najadł się strachu. Wjechał bowiem na trasę pod prąd, w trakcie sprintu dużej grupy. Ratował się ucieczką przez bandy.
Sprinter występu w klasyku do udanych zaliczyć nie może. Mimo, iż był w grupie, mającej walczyć o zwycięstwo, w końcówce wraz z rywalami dał się zaskoczyć Alexandrowi Kristoffowi, który zaatakował samotnie i wygrał. Merlier ostatecznie był dziewiąty.
Niedługo po przekroczeniu linii mety przejechał przez nią ponownie, tym razem – pod prąd, zapewne by dotrzeć do teamowego autobusu. Nie pomyślał jednak o tym, że z naprzeciwka nadciąga kolejna grupa, zamierzająca walczyć o pozycje na mecie.
Czasu na reakcję było niewiele, toteż Belg… salwował się ucieczką przez bandy reklamowe. Błyskawicznie przełożył przez nie rower i w ostatniej chwili wskoczył na jedną z nich, ratując się z opresji.
