Egan Bernal jest zdania, że trzech liderów, desygnowanych przez Team Ineos do startu w tegorocznej edycji Tour de France nie popełni błędów, jakie w przeszłości zdarzały się chociażby gwiazdom Movistaru. On sam przygotowuje się do obrony triumfu sprzed roku bardzo intensywnie i… zbija wagę.
Tegoroczna edycja „Wielkiej Pętli” zapowiada się jako walka Kolumbijczyka i spółki z ekipą Jumbo-Visma, która jako pierwsza od niemal dekady może być zdolna do tego, by przełamać dominację brytyjskiej grupy w górach. Holenderska formacja wysyła w bój Primoża Roglicia, Toma Dumoulina i Stevena Kruijswijka. Bernal nie obawia się jednak ani potęgi rywali, ani faktu, że rolę lidera będzie musiał dzielić z dwoma kompanami: Christopherem Froomem i Geraintem Thomasem.
„Ważne, by drużyna wspierała nas na płaskich etapach, a w górach każdy już znajdzie swoje miejsce” – ocenił 23-latek w rozmowie z hiszpańskim „AS”. Dodał także, że takie kwestie nie zajmują mu głowy, a on woli się skupić w stu procentach na odpowiednim przygotowaniu do imprezy.
Pytany o to, kto jego zdaniem może podczas najważniejszego wyścigu sezonu włączyć się do walki o triumf, w pierwszej kolejności wskazał Thibaut Pinota (Groupama-FDJ), a następnie – wspomnianego już Roglicia oraz kompanów z drużyny.
Co ciekawe, Bernal nie planuje wyjazdu na igrzyska olimpijskie w Tokio, choć trasa zdaje się w pełni odpowiadać jego predyspozycjom. „Termin nie jest zbyt korzystny, a ja nie radzę sobie zbyt dobrze w wyścigach jednodniowych” – uciął.
